Carolyn Jess-Cooke - Zawsze przy mnie stój

4/24/2014 2 Comments A+ a-




Ostatnio jakoś nie miałam ochoty na czytanie żadnych książek. Może dlatego, że rozpoczął się rok szkolny, przez co nie mam zbyt wiele czasu na nic innego prócz nauki i szybkiej rozmowy ze znajomymi przez internet.

Na książkę "Zawsze przy mnie stój" natknęłam się przez przypadek. Stojąc w długiej kolejce, w księgarni, w oczekiwaniu na moją kolej do kupienia podręczników do szkoły, dostrzegłam stoisko z przeceną na książki. Ze zwykłego znudzenia podeszłam do niego i od razu w oczy rzuciła mi się okładka. Bajeczka okładka. Uwielbiam takie. Zachęciła mnie do kupna nawet przed przeczytaniem opisu. A mówi się, że nie ocenia się książki po okładce. Jednak jak się później okazało mój wybór był jak najbardziej trafny. Czasem to właśnie okładki pokazują nam jaka jest książka. Ta jest fantastyczna.


Margot po śmierci wraca na ziemię jako swój własny Anioł Stróż o imieniu Ruth. Wie, jakie błędy popełniła w życiu, jednak nie pamięta w jaki sposób umarła. Od tej chwili jest świadkiem wszystkich takich błędów i każdej zgubnej decyzji, którą podjęła.



Na internecie jest napisane, że książka może nie spodobać się nastolatkom. Pewnie dlatego, że przedstawiona historia nie jest wypełnioną słodyczą opowiastką o tym, jak ludzie zakochują się w sobie i kończą happy endem. Jest to coś więcej niż tylko romans. To całe życie Margot okraszone bólem i poczuciem winy. 
Pełnym błędów.

Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzegli swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie.

"Zawsze przy mnie stój", jest naprawdę wspaniałą historią oprawioną w cieszącą oko okładkę. Warto przeczytać i zapoznać się bliżej z niekoniecznie przyjazną dla wszystkich i czystą na duszy dziewczyną imieniem Margot. Książka pokazuje nam historię, której głównym bohaterem jest przebaczenie, nadzieja i trudne wybory.


SPOILER:



Ostatni rozdział był dla mnie zaskakujący. Może faktycznie czekałam na moment, gdzie pisarka zadowoli nas ładnie napisanym zakończeniem, który otaguje książkę w zdaniu "i żyli długo i szczęśliwie". Jednak jest zupełnie inaczej i choć skończyło się w pewien sposób szczęśliwie, autorka zakończyła to inaczej niż czytelnicy by tego chcieli.Przyznaję, że ostatnie słowa mną poruszyły i poczułam wzruszenie.

Warto przeczytać. 
Nie da się od niej oderwać. 
Czytałam w nocy. 
Czasem do czwartej.
W czasie roku szkolnego.


Dodam jeszcze, że obecnie moja książka wędruje sobie z rąk do rąk, bo zwykle, jak to mam w zwyczaju, gdzie przeczytam coś, obejrzę coś znakomitego, czuję obowiązek zaproponowania tego znajomym, a wręcz wciśnięcia tego na siłę "masz, spodoba ci się". :)



MOJA OCENA:











Ćwierćwiecze za mną. Mam na imię Patrycja i swego czasu prowadziłam bloga książkowego, by zachęcić innych do czytania. Obecnie mieszkająca na Islandii dziewczyna, która zapragnęła znów powrócić do swojej pasji. W wolnych chwilach uczy się też języka islandzkiego, ogląda słabe filmy, czyta komiksy i pstryka zdjęcia, gdzie popadnie.

2 komentarze

Napisz komentarze
Unknown
AUTOR
18/2/13 22:24 delete

Ostatnio przesadziłam z fantastyką, więc może tak książka będzie miłą odmianą...?

Reply
avatar
19/2/13 00:26 delete

Można spróbować. Myślę, że warto :)

Reply
avatar

Jeżeli spodobał Ci się mój wpis, proszę skomentuj.
Będzie mi niezmiernie miło! :)
Do komentowania nie musisz się logować. Ta opcja włączona jest również dla anonimowych użytkowników.